Info
Ten blog rowerowy prowadzi VSV83 z miasteczka Tomaszów Mazowiecki. Mam przejechane 62675.08 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.96 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 44050 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Maj25 - 0
- 2017, Kwiecień10 - 0
- 2017, Marzec16 - 0
- 2017, Luty1 - 0
- 2016, Listopad12 - 0
- 2016, Październik9 - 0
- 2016, Wrzesień3 - 0
- 2016, Sierpień29 - 0
- 2016, Lipiec20 - 0
- 2016, Czerwiec25 - 0
- 2016, Maj30 - 0
- 2016, Kwiecień9 - 0
- 2016, Marzec15 - 0
- 2016, Luty5 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień17 - 0
- 2015, Listopad7 - 1
- 2015, Październik12 - 2
- 2015, Wrzesień25 - 5
- 2015, Sierpień40 - 0
- 2015, Lipiec31 - 3
- 2015, Czerwiec22 - 6
- 2015, Maj20 - 0
- 2015, Kwiecień15 - 2
- 2015, Marzec19 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń6 - 5
- 2014, Grudzień6 - 0
- 2014, Listopad13 - 0
- 2014, Październik10 - 4
- 2014, Wrzesień13 - 3
- 2014, Sierpień29 - 11
- 2014, Lipiec23 - 4
- 2014, Czerwiec26 - 23
- 2014, Maj24 - 11
- 2013, Grudzień1 - 4
- 2013, Wrzesień1 - 6
- 2013, Czerwiec31 - 33
- 2013, Maj25 - 6
- 2013, Kwiecień22 - 38
- 2013, Marzec3 - 39
- 2013, Styczeń2 - 10
- 2012, Grudzień13 - 62
- 2012, Listopad26 - 38
- 2012, Październik32 - 45
- 2012, Wrzesień34 - 50
- 2012, Sierpień36 - 40
- 2012, Lipiec33 - 50
- 2012, Czerwiec31 - 21
- 2012, Maj27 - 22
- 2012, Kwiecień26 - 59
- 2012, Marzec31 - 48
- 2012, Luty1 - 3
- 2012, Styczeń1 - 4
- 2011, Grudzień21 - 18
- 2011, Listopad29 - 13
- 2011, Październik27 - 56
- 2011, Wrzesień30 - 32
- 2011, Sierpień21 - 56
- 2011, Marzec6 - 64
- 2011, Luty1 - 3
- 2010, Grudzień2 - 7
- 2010, Listopad17 - 25
- 2010, Październik32 - 34
- 2010, Wrzesień17 - 17
- 2010, Sierpień7 - 24
- 2010, Lipiec13 - 19
- 2010, Czerwiec6 - 4
- 2010, Maj3 - 8
- 2010, Kwiecień10 - 0
- 2010, Marzec1 - 0
- 2009, Listopad3 - 8
- 2009, Październik4 - 14
- 2009, Wrzesień6 - 6
Dalsze wyprawy
Dystans całkowity: | 18043.58 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 701:10 |
Średnia prędkość: | 25.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.40 km/h |
Suma podjazdów: | 10975 m |
Suma kalorii: | 29568 kcal |
Liczba aktywności: | 106 |
Średnio na aktywność: | 170.22 km i 6h 36m |
Więcej statystyk |
- DST 149.38km
- Czas 05:11
- VAVG 28.82km/h
- VMAX 45.40km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót ze Złotego Potoku
Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Siedlec-Złoty Potok-Janów-Julianka-Przyrów-Św.Anna-Gidle-Radomsko-Piotrków Tryb-Przygłów-Koło-Swolszewice Duże-Smardzewice-Tomaszów Maz
Noc minęła bardzo szybko.Budzę się o 5:30 i zaczynam pakowanie.Paweł wstaje o 6,zdecydowanie za późno.Szybkie śniadanie,mycie i o 6:50 pośpiesznie wyjeżdżamy z Siedlca,gdyż chcę by Paweł zdążył na pociąg o 7:26 do Kielc.Pomimo całej nocy kolega jakoś nie nabrał sił do dalszego kręcenia więc biorę go na koło i z prędkością 36 km/h holuję na stację kolejową do Julianki.Jesteśmy 10 minut przed czasem.Na peronie widzę na twarzy Pawła spokój,gdyż przedtem denerwował się czy aby zdąży.Po kilku minutach smutna chwila,żegnam się z sympatycznym kolegą,nadjeżdża pociąg do Kielc,Paweł wsiada i znika w pola widzenia wraz z pociągiem,by rozpocząć kolejny dzień swojej wyprawy na wschód od Kielc.Ja wracam do domu rowerem.Jadę w miarę szybko,mijam Przyrów,Św. Annę,Gidle,Radomsko.Jedyny postój na trasie robię w Kamieńsku,gdzie kupuje colę i trochę mnie kusi by wjechać na hałdę ale ostatecznie odpuszczam.Kilka minut po 10 za Rozprzą mijam około 40 osobową grupę kolarzy piotrkowskich,w tym Mateusza,który nie poznaje ludzi jadących z przeciwnej strony.W Piotrkowie na Krakowskim Przedmieściu zaskakuje mnie remont drogi i budowa ronda,więc przez 100 metrów przeprowadzam rower i kieruję się na Przygłów.W Goleszach skręcam na Swolszewice Duże w nadziei iż może znajdę zgubiony w piątek przedni błotnik od Bianchiego ale niestety.Przejeżdżam zalew i przez Smardzewice docieram do domu o 12:30.Po weekendzie...
Dziękuje Pawłowi za towarzyszenie w drodze,a jednocześnie przepraszam,jeśli trochę przesadziłem z km,ale grunt,że było fajnie się z Tobą spotkać.Mam nadzieję,ze nie byłeś zawiedziony przez te dwa wspólnie spędzone dni?Liczę,że jeśli pogoda dopisze i czas pozwoli,to tak jak rozmawialiśmy zamienimy się "rolami" ale w Sycowie...Nowa nawierzchnia na drodze do Siedlca
© VSV83Paweł na wylocie ze Złotego Potoku
© VSV83Mały zameczek tuż za Radomskiem
© VSV83
- DST 173.21km
- Czas 07:48
- VAVG 22.21km/h
- VMAX 59.50km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
14 Jurajskie Lato Filmowe w Złotym Potoku
Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Tomaszów Maz-Sławno-Paradyż-Żarnów-Końskie-Stąporków-Odrowąż-Samsonów-Zagnańsk-Kielce(i po)=>przejazd pociągiem<=Julianka-Janów-Złoty Potok-Siedlec-Złoty Potok(i po)-Siedlec
Jako,że na ten weekend zjechał w moje strony Paweł a ja w planach miałem wypad na 14 już Jurajskie Lato Filmowe do Złotego Potoku trzeba było zrobić tak by "wilk był syty i owca cała",więc po kolei.
Paweł zatrzymał się u mnie na noc.Spał niezbyt długo,gdyż plan zakładał wczesny start.Pobudka o 4:15,śniadanie i o 4:50 Wyjeżdżamy w dość nietypową bo okrężną trasę do Złotego Potoku.Pawłowi szalenie zależało by odwiedzić miasto Kielce rowerem.Czemuż więc nie.Nie wiem co widział w tym mieście ciekawego ale był na nie strasznie napalony.Ja w Kielcach nigdy nie byłem rowerem.Zawsze omijałem je wracając z wypraw przez Masłów i kielecką dzielnicą Piaski czyli obrzeżami.Jako,ze Paweł jechał crossem,w dodatku z dwoma sakwami,wiadomo było,że tempo dziś będzie niezbyt mocne i tak też się starałem jechać by nie zostawiać kolegi za sobą,gdyż na szosówce miałem nad nim dużo większą przewagę,lecz musiałem czuwać nad czasem by wyrobić się na pociąg do Julianki o 14:26 ale o tym później.
Pierwszy odpoczynek w Grudzeniu przed 6 rano po 24 km zapowiadał bynajmniej dla Pawła ciężki dzień.Ja pełen wyrozumienia po wczorajszym dystansie pokonanym przez Pawła wciskam mu dwa batoniki musli licząc na to,że po nich zacznie 'jechać".I jedziemy,zjechaliśmy z hopki na Sławnie,która się Pawłowi spodobała i po 30 minutach zatrzymujemy się na drugi,króciutki postój w Paradyżu.Do Żarnowa dojeżdżamy w miarę szybko i tu zjeżdżamy na Końskie.Póki co tempo przyzwoite.W Końskich jesteśmy o 8:20.Tu dłuższa przerwa na kanapkę i odpoczynek,w szczególności dla Pawła.Po 25 minutach podprowadzam Pawła na tutejszy,opuszczony dworzec kolejowy i jedziemy w stronę Stąporkowa.Podjazd pod Kozią wysysa z Pawła siódme poty a to dopiero początek.Zjeżdżamy w dół na Czarniecka Górę by po chwili wjechać do Stąporkowa.Jak w każdą sobotę trwa tu rynek,więc momentami jest trudno przejechać nawet rowerem.Przejeżdżamy tory kolejowe i odbijamy w prawo na ulicę Prusa i po chwili jesteśmy na tutejszym dworcu kolejowym.Paweł robi fotkę i Niekłańską wracamy na krajową 42 kierując się na Odrowąż.Chcę Pawła przeciągnąć po górkach świętokrzyskich,więc celowo nie skracam drogi przez Świerczów.Po zaliczeniu podjazdu na Odrowąż mój kompan jest nieźle spocony na twarzy,aż mi go trochę szkoda,ale ze mną nie ma lekko.Tu krótki postój,gdzie kolega kupuje wodę na dalszą drogę i za moją sugestią by coś zjadł,posłusznie wcina kilka delicji,gdyż za moment wjeżdżamy na jedną z trudniejszych i wymagających tras w województwie świętokrzyskim,jaka jest niewątpliwie droga z Odrowąża do Samsonowa.Już po zjeździe z Odrowąża Paweł widzi co go czeka.Ja staram się jechać wolno,pomimo przewagi szosówki nad crossem nie zostawiam kolegi w tyle.Paweł powoli i dzielnie radzi sobie z poszczególnymi wzniesieniami.Mijamy Szałas i przed nami ostatni,najtrudniejszy podjazd pod Samsonów.Odtąd Paweł zaczyna mi"marudzić",że za stromo i tak dalej.Ja podchodzę do tego z humorem,ale koledze nie jest do śmiechu,choć tego nie okazuje,wiem,że za ten odcinek najchętniej zepchnął by mnie gdzieś do rowu.Po chwili jesteśmy przy starej hucie w Samsonowie i kierujemy się na Dęba Bartka,gdzie urządzamy sobie 15 minutowy piknik.A czas leci.Przed 11 wyjeżdżamy z Zagnańska w stronę Kielc.Droga pusta bo wiadukt nad S-7 nadal zamknięty.O 11:40 jesteśmy na kieleckich Piaskach,pamiątkowe foto przy znaku i Zagnańską docieramy do centrum miasta.Tu moja rola przewodnika dobiega końca i dalszym kierownikiem wycieczki zostaje Paweł wypytując ludzi o drogę na rynek,stadion Korony Kielce,oraz o dworzec autobusowy i kolejowy.Jeździmy po Kielcach tu tu,to tam a czas leci.Mi najbardziej spodobał się w tym mieście bardzo długi deptak.O 14 zjawiamy się na dworcu kolejowym i kupujemy bilety na pociąg do Julianki,gdyż w tym roku tak postanowiłem dotrzeć na festiwal filmowy do Złotego Potoku.Udajemy się na peron,gdzie czeka tam już podstawiony EN96-02,dziecko bydgoskiej Pesy.Jazda "elfem" bardzo przyjemna,klimatyzacja,informacje o kolejnych przystankach,a nawet aktualna prędkość pociągu to całkiem przyzwoity standard jak na Przewozy Regionalne.Zaś linia kolejowa do Częstochowy bardzo ładna widokowo.W Juliance jesteśmy o 16:05.Dzwonię do zaprzyjaźnionego gospodarza schroniska w Siedlcu i jedziemy odebrać klucz.Paweł pomimo 90 minutowej przerwy jakoś nie odpoczął i od pstrągarni Raczyńskich w Złotym Potoku strasznie zaczął mi marudzić,ale nie brałem tego na poważnie do siebie,bo wiem,ze chłopak był już nieźle zjechany.Cóż zrobić,Mateusz wytrzymał ze mną trzy dni,Paweł tylko jeden,najwidoczniej "zajeżdżam" ludzi.Ale nic,z wielkim wyrozumieniem i prędkością 15 km/h jadę z Pawłem do Siedlca.Ku mojemu zdziwieniu położyli,piękny nowy asfalt,ale widać,że w tej gminie radni mają głowę na karku.To nie pierwsza tego typu inwestycja w tych okolicach.Piękne ścieżki w złotopotockich lasach,modernizacja drogi wojewódzkiej,czy obecnie trwający gruntowny remont schroniska w Siedlcu,sprawia że w okolicy pojawia się mnóstwo turystów i wypoczywających.W sumie to jedno z piękniejszych miejsc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.W Siedlcu jak już wcześniej wspominałem trwa remont schroniska,ale dla mnie pan Henryk,zaprzyjaźniony gospodarz zawsze znajdzie jakieś miejsce,za co wielkie dzięki.Kilka minut po 17 wyjeżdżamy ponownie na Złoty Potok,gdyż chce Pawłowi pokazać parę ładnych i ciekawych miejsc w okolicy.Jedziemy powoli,nawet z górki.Paweł nie siedzi już nawet na siodełku,tylko na ramie marudając mi,że ma już "odleżyny" na tyłku od długiego siedzenia na siodełku.Pokazuję mu Bramę Twardowskiego,Diabelskie Mosty,Pstrągarnię Raczyńskich,Staw Nocy Letniej,i Amerykan,nad którym biwakują ludzie przybyli na festiwal filmowy.Wchodzimy na chwile na błonia gdzie trwa festiwal,a potem jedziemy do Janowa po zakupy,gdyż w Złotym Potoku półki świecą pustkami.Następnie Paweł błagalnym głosem mówi,że chce już na nocleg,więc wracamy.Początkowo miałem zamiar odstawić kolegę i wrócić na festiwal,ale Paweł zaraził mnie w schronisku swoim zmęczeniem i w konsekwencji mnie również ścięło koło 20,i najzwyczajniej w świecie już mi się nie chciało.Trochę porozmawiałem z Pawłem i nawet nie wiem kiedy usnąłem.O i po dniu...Completny bike
© VSV83Ostatnia prosta do Kielc
© VSV83Trwa budowa drugiego pasa drogi ekspresowej S-7 pod Kielcami
© VSV83Rynek w Kielcach
© VSV83Rynek w Kielcach
© VSV83Galeria handlowa w Kielcach
© VSV83Deptak w Kielcach
© VSV83Uliczki starówki kieleckiej
© VSV83Starówka kielecka
© VSV83Stadion Korony Kielce
© VSV83Sklep kibica Korony Kielce
© VSV83Piękny,długi deptak w Kielcach
© VSV83Dworzec PKS w Kielcach
© VSV83Dworzec PKP w Kielcach
© VSV83"ELF"- EN96-002b na stacji Kielce Główne
© VSV83Diabelskie mosty w Złotym Potoku
© VSV83Źródła Wiercicy w Złotym Potoku
© VSV83Staw Amerykan w Złotym Potoku
© VSV83Sponsor festiwalu
© VSV83Scena 14 Jurajskiego Lata Filmowego w Złotym Potoku
© VSV83
- DST 246.86km
- Czas 09:18
- VAVG 26.54km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 10)-Po wyprawie czyli powrót do domu
Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Zaklików-Borów-Janiszów-<przeprawa promowa>-Zawichost-Ożarów-Ćmielów-Ostrowiec Świętokrzyski-Nowa Słupia-Wola Jachowa-Radlin-Masłów-Kielce(obrzeża miasta)-Zagnańsk-Samsonów-Świerczów-Stąporków-Końskie-Żarnów-Paradyż-Sławno-Tomaszów Maz
Po wielkiej burzy,jaka wczoraj wieczorem przeszła przez Zaklików,poranek bardzo rześki.Wyjeżdżam o 5:20.Ostatnie spojrzenie na Zaklików i rozpoczynam powoli powrót do domu.Na przejeździe kolejowym ku mojemu zaskoczeniu spotykam Grzesia na rowerze,który wczoraj zapierał się,że nie da rady mnie odprowadzić.Jedziemy wspólnie kilka km do Łążka kasując po drodze kilka ucieczek porannych jagodziarzy.W Łążku się żegnamy i dalej już samemu jadę w stronę Janiszowa na prom.Nad Wisłą mam farta.Prom właśnie odpływa i wskakuje na niego w ostatniej sekundzie.Jak nic zyskałem na tym z pół godziny.Po drogiej stronie rzeki,już w Zawichoście podjeżdżam pod stromą skarpę wiślaną i jadę na Ożarów.Drogę znam,jechałem tędy w ubiegłym roku.Do Ożarowa docieram parę minut po 7.Przejeżdżam rondo na wprost i kieruję się na Ostrowiec Świętokrzyski,w którym jestem po 8.Pierwszy odpoczynek czuję się już zmęczony a to dopiero ponad 60 km.Od Ostrowca jadę w stronę Nowej Słupi drogą wojewódzką 751.Kapitalny i szalenie wymagający odcinek trasy.Oprócz dwóch długich,stromych zjazdów,jadę cały czas praktycznie "do góry",w dodatku pod wiatr tak mocny,że prędkość rzadko przekracza 20 km/h.W Nowej Słupi jestem o 9:20 i mam już dość.Jednak samozaparcie sprawia,ze przebijam się przez Świętokrzyski Park Krajobrazowy i docieram do Bielin,skąd dalej jest juz raczej płasko.W Woli Jachowej wskakuję na szosę 74 by po 9 km odbić w prawo na Masłów i w ten sposób ominąć centrum Kielc.Szybko dojeżdżam do Zagnańskiej i pomimo tego,ze wiedziałem,iż ulica jest zamknięta dla ruchu próbuje przedostać się w stronę Zagnańska.Mijam więzienie w Kielcach i zupełnie pustą drogą w niepewności czy przejadę napieram naprzód.Przeszkodę napotykam po 2 km ale do przejścia.Mianowicie nad drogą ekspresową S-7 powstaje nowy wiadukt i z tego powodu ulica Zagnańska jest nieczynna.Przenoszę rower,dzwonię do Michała,iż zbliżam się ku niemu i po 10 minutach jadąc długim zjazdem melduję się pod sklepem w Zagnańsku gdzie robię zakupy by je potem spożyć ze smakiem na ławeczce koło Dębu Bartek.W międzyczasie przyjeżdża Michał wraz z spotkanym po drodze Robertem.Chwila na pogaduchy i ruszamy w dalszą drogę.Jest przed 13.Jazda z Michałem ma to do siebie iż ciężko jest mi go nieraz dogonić,więc proszę go by nieco zrzucił z tempa.Robert zaś od samego początku zostaję w tyle.W Samsonowie odbijamy na doskonale znaną mi fantastyczną i wymagającą drogę na Odrowąż.Siadam Michałowi na koło i póki co 30 km/h nie schodzi z licznika.Pierwszy podjazd daję radę jeszcze wspólnie zaliczyć z Michałem,ale potem ten mi ucieka.Wyprzedzam go jednak dwukrotnie na zjazdach i wtedy ten mnie goni.Ot,tak,taka mała satysfakcja.Robert cały czas spokojnie jedzie z tyłu,ale w zasięgu wzroku.Dogania nas dopiero przed samym Stąporkowem.Michał pokazuje tu swoją klasę jadąc jak gdyby nigdy nic 45km/h za skuterkiem przez pewien odcinek drogi.Dokupuje w Biedronce kilka bananów,a potem zajeżdżam do Michała dobić kilka atmosfer do opon i ostatnia prosta przede mną.Do Końskich cały czas w dół,jednak pod wiatr i w dodatku mży.Szybki przejazd przez miasto i jestem już na wylotówce na Żarnów gdzie przed Modliszewicami odpoczywam.Wcinam kilka zakupionych wcześniej bananów i w dalszą drogę.Jakoś dojeżdżam do Żarnowa,gdzie dostaję "wiatru w żagle" i jestem już w Paradyżu.Tu przymusowy postój na uzupełnienie płynów i z nowymi siłami dojeżdżam do Sławna,które mijam tym razem nie podjeżdżając pod wiatraki i spokojnie już na luzie docieram do domu o 17:40.Po wyprawie...
PODSUMOWANIE
Fantastyczna ale i mordercza wyprawa.W ciągu 10 dni przejechałem 1877,38 km.Termometr każdego dnia pokazywał powyżej 30 kresek.Tylko jeden dzień przeznaczony był na odpoczynek,tak nawiasem to wymusił go na mnie Mateusz,gdyż ja miałem zupełnie inne plany.Odwiedziłem 4 ościenne województwa,mazowieckie,lubelskie,podkarpackie i świętokrzyskie.Zobaczyłem wiele ładnych i ciekawych miejsc,poznałem kilka fajnych osób,dzięki którym wyprawa zyskała większego znaczenia.Każdy kolejny dzień na wyprawie jeszcze bardziej "nakręcał" mnie na następny.
Na koniec chciałbym podziękować:
-MATEUSZOWI za 4 wspólne dni na wyprawie i towarzyszenie w drodze,szkoda,ze nie dotrwał do końca bo wiele stracił
-p.JURKOWI(dróżnikowi ze Zwierzyńca) za otwartość i przyjęcie,fajne rozmowy o szerokim torze i mile spędzony czas w budce tuż przy LHS w Zwierzyńcu.
-GRZESIOWI za wszystko,co dla mnie zrobił,by życie na wyprawie stało się łatwiejsze ,oraz za towarzystwo przez dwa dni
-MICHAŁOWI za podciągnięcie kilka km do Stąporkowa,8 atmosfer w oponach i obruszanie czujnika od licznika(he he)
Zdjęć z ostatniego dnia kilka gdyż karta 2GB zapełniła się fotkami szybciej niż myślałem.Zamek w Zaklikowie
© VSV83Wisła widziana z promu
© VSV83Wiatrak przy drodze na Nową Słupię
© VSV83Góry Świętokrzyskie
© VSV83Święty Krzyż widziany przed Nową Słupią
© VSV83Kielce w oddali
© VSV83
- DST 164.98km
- Czas 06:40
- VAVG 24.75km/h
- VMAX 55.40km/h
- Temperatura 34.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 9)-Miasta i miasteczka nadwiślańskie
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 7
Trasa:
Zaklików-Dąbrowa Rzeczycka-Radomyśl n. Sanem-Zaleszany-Grębów-Tarnobrzeg(i po)-Baranów Sandomierski(i po)-Tarnobrzeg-Sandomierz(i po)-rezerwat Góry Pieprzowe-Dwikozy-Zawichost-<przeprawa promowa>Janiszów-Borów-Zaklików
Z samego rana udałem się na stację kolejową w Zaklikowie,gdyż ze słów Grzesia wynikało,że poranny pociąg o 5:59 do Lublina prowadzony był kiedyś lokomotywą spalinową.Jednak nie tym razem,podobnie jak wczorajsze popołudniowe pociągi,tak i ten obsługiwany był szynobusem SA103.Tak więc po odjeździe udaliśmy się z Grzesiem na podbój miast leżących przy Wiśle.Z Zaklikowa jedziemy nowa,elegancką drogą w stronę Dąbrowy Rzeczyckiej,która prowadzi głównie przez las i można się "sztachnąć"naprawdę świeżym powietrzem.San przekraczamy mostem przed Zaleszanami i po 20 minutach jesteśmy już w Grębowie.gdzie odbijamy na główną drogę w kierunku Tarnobrzega.Miasto wita nas ścieżka rowerową,ale ze względu na mały ruch tniemy asfaltem.Zajeżdżamy na rynek,do pięknego muzeum w parku,kręcimy się trochę po centrum a następnie "Wisłostradą" kierujemy się na Baranów Sandomierski.Tuż przy wjeździe do zamko-hotelu strasznie podnosi mi ciśnienie ochroniarz,który nie pozwala nam wjechać rowerami na teren obiektu.Strasznie mnie wkurzył i już miałem ochotę wracać ale Grześ uratował sytuację płacąc po 1 zł za wstęp i dalej już prowadziliśmy nasze bike po parku.Swoją drogą takie myślenie jest nieco komiczne,samochody i autokary mogą wjechać bez problemu,rower nie bo co?Zrobi dziurę w jezdni?Skosi drzewo?Ponoć to w trosce o gości!Paranoja!Najgorzej jak "jakiś" dorwie się do kasy i struga "bogacza".Sporo zjechałem ale z taką sytuacją się jeszcze nie spotkałem.Sam zamek w Baranowie to przepych i nic więcej!Byłem tu po raz pierwszy i ostatni.Hotel dla milionerów,mnie tu niczego szukać.Z Baranowa wracamy tą sama trasą jaką przyjechaliśmy.Przed Tarnobrzegiem spotykamy około kilometrowy sznur aut z jednej jak i z drugiej strony.Zastanawia mnie co się wydarzyło,jakiś wypadek?Nic bardziej mylnego,im bliżej podjeżdżamy to widzimy,ze każdy wali nad Jezioro Machowskie szukając ochłody a kolejka chętnych do wjechania na parking robiła wrażenie.Po dojeździe do centrum Tarnobrzega wpadamy jeszcze zobaczyć prom i jedziemy powoli w kierunku Sandomierza ścieżką,gdyż jest zakaz dla rowerów na drodze.Czas upływa nam na fajnej rozmowie i nie wiadomo kiedy jesteśmy w Sandomierzu.Zaraz po wjeździe do miasta zajeżdżamy na stację kolejową.Budynek dworca tragiczny!W niczym nie przypomina stacji kolejowej a bardziej jakąś spelunę w której zamurowano drzwi i okna przed bezdomnymi.Niegdyś mówiło się,ze jaki dworzec taki wizerunek miasta,w tym przypadku jest na odwrót.Przejeżdżamy most na Wiśle i powoli wjeżdżamy na zamek,skąd rozpościera się ładny widok na Sandomierz.Potem już prowadzimy nasze rowery w kierunku rynku,gdyż po kamieniach cieżko jest jechać szosówką.Na rynku trwa jakiś festyn.Pełno kramów i ludzi,jak dla mnie za dużo ale to w końcu niedziela.Kilka fotek i uciekamy ze starówki sandomierskiej schodząc w dół dość długą ulicą.Potem Grześ zabiera mnie w najpiękniejsze miejsce w Sandomierzu a mianowicie w rezerwat Góry Pieprzowe,skąd kapitalnie widać nie tylko Sandomierz ale i Tarnobrzeg oraz całą dolinę Wisły.Super.Już po 14,czas leci nieubłaganie.Jedziemy z Grzesiem w stronę promu w Zawichoście.Przed Dwikozami zjeżdżamy bardzo długim,stromym zjazdem.Staram się kontrolować prędkość,by nie było powtórki z ubiegłego roku.Na promie jesteśmy sami.Po zapłaceniu przewozowego pan przeprawia nas na drugi brzeg.W międzyczasie narzeka na mały ruch pomimo niedzieli.Odpuszczamy już Gościeradów i przez Borów wracamy do Zaklikowa,gdzie jesteśmy o 16:22.Szybki prysznic,powolne pakowanie przed powrotem i o 19 zachodzę jeszcze do Grzesia na kolację.Po 20 robię ewakuację od kolegi gdyż zbliża się konkretna burza.Żegnam się z Grzesiem dziękując mu za wszystko i idę spać.Przede mną jutro dość ciężki dzień...PKP Zaklików
© VSV83Dworzec kolejowy w Tarnobrzegu
© VSV83Fontanna w Tarnobrzegu
© VSV83Urząd Miasta w Tarnobrzegu
© VSV83Restauracja Stary Browar w Tarnobrzegu
© VSV83Ulica Jasińskiego w Tarnobrzegu z zabytkowymi domami
© VSV83Muzeum historyczne miasta Tarnobrzeg
© VSV83Kościół w Tarnobrzegu
© VSV83Deptak w Tarnobrzegu
© VSV83Grająca fontanna na rynku w Tarnobrzegu
© VSV83Zamek w Baranowie Sandomierskim
© VSV83Dziedziniec zamku w Baranowie Sandomierskim
© VSV83Rynek w Baranowie Sandomierskim
© VSV83Prom na Wiśle kursujący między Świniarami a Baranowem Sandomierskin
© VSV83Korek nad Jezioro Machowskie
© VSV83Wypoczywajacy nad Jeziorem Machowskim
© VSV83Tarnobrzeski "spodek"
© VSV83W Sandomierzu
© VSV83Budynek dworca kolejowego w Sandomierzu
© VSV83W Sandomierzu
© VSV83Most na Wiśle w Sandomierzu
© VSV83Sandomierski rynek
© VSV83Sandomierski rynek
© VSV83Sandomierski rynek
© VSV83Sandomierski rynek
© VSV83Sandomierski rynek
© VSV83Widok na dolinę Wisły z rezerwatu Góry Pieprzowe
© VSV83
- DST 175.20km
- Czas 07:17
- VAVG 24.05km/h
- VMAX 41.90km/h
- Temperatura 33.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 8)-Janów Lubelski i okolice
Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 4
Trasa:
Giedlarowa-Leżajsk-Nisko-Stalowa Wola(i po)-{Rozwadów}-Zaklików-Modliborzyce-Janów Lubelski(i po)-Porytowe Wzgórze-Janów Lubelski-Modliborzyce-Zaklików(i po).
Od Stalowej Woli Rozwadowa z Grzesiem.
Wstaję o 2:10.Z noclegu w Giedlarowej wyjeżdżam o 3:40.Powoli świta.Nad ranem mały ruch,szybko mijam Leżajsk i jestem na wylotówce na Nisko.Jedzie mi się całkiem dobrze,choć z plecakiem nie osiągam jakiejś super średniej.Poranne chłodne powietrze skutecznie mnie orzeźwia,bo pewnie bym zasnął za kierownikiem.W Nisku jestem o 5:12.Przejeżdżam tylko główną drogą rozglądając się na lewo i prawo na tutejsze atrakcje.Po chwili jestem już u bram wjazdowych miasta Stalowa Wola,gdzie również rowerem zmierza Grześ z Zaklikowa,by mnie "przejąć" na dalszą część trasy.Bardzo powoli mijam dzielnice Południe i spotykamy się w najstarszej,zabytkowej dzielnicy Stalowej Woli,na Rozwadowie.Z Grzesiem widziałem się w ubiegłym roku w Zaklikowie,choć był to kontakt tylko wzrokowy.Teraz mam przyjemność poznać osobiście.Po krótkiej rozmowie na przywitanie i wspólnej wizycie na PKP Stalowa Wola Rozwadów jedziemy w stronę Zaklikowa by zostawić ciężki plecak i ruszyć w stronę Janowa Lubelskiego.Jedziemy mniej uczęszczanymi asfaltami które tak naprawdę Grześ ma nieźle obczajone.W dodatku całkiem nieźle ciśnie na tym swoim Kellys-ie.W Zaklikowie byłem,więc miasteczko znam.Zostawiam plecak u Grzesia i jedziemy w stronę Modliborzyc.Droga przez cały czas delikatnie pchnie się w górę i wieje w twarz.Jednak mnie takie warunki nie zrażają od pewnego czasu.W Modliborzycach wskakujemy na szosę 74 by po 7 km być już w Janowie Lubelskim.Wpierw wpadamy po wodę do źródełek,gdyż z nieba leje się żar.Potem na rynek.Następnie jedziemy do Skansenu Kolejki Leśnej,potem zajeżdżamy na Szklarnię,gdzie obywa się festiwal,jednak z powodu końca asfaltu nie dojeżdżamy do centrum imprezy.za sprawą mojego "przewodnika" docieramy tez na Porytowe Wzgórze,gdzie jest całkiem ładny pomnik upamiętniający bohaterów walk partyzanckich tym rejonie.Cały rezerwat przyrody Lasy Janowskie jest bardzo ładny,a piękne świerki dają wytchnienie przed lejącym się z nieba żarem.Po powrocie do Janowa udajemy się jeszce na moment na tutejszy zalew,gdzie mnóstwo ludzi i dzieci wypoczywa nad wodą.Pod koniec jazdy podjeżdżamy jeszcze po wodę na źródełka i lecimy z powrotem prze Modliborzyce do Zaklikowa.Z każdym kolejnym dniem wyprawy coraz bardziej "nakręcam" się na następny dzień,choć świadomość zbliżajacego się końca jakoś mnie przytłacza.Wieczorem Grześ zaprasza mnie do siebie na grilla,przy którym rozmawiamy o jutrzejszej trasie.Z pełnym brzuchem,z którego na pewno będą jutro siły na wspólne kręcenie,wracam na nocleg po 20,o który oczywiście wcześniej dla mnie postarał się Grześ.
WIELKIE DZIĘKI GRZESIU ZA SERDECZNE PRZYJĘCIE I POŚWIĘCONY CZAS,WSPÓLNE KRĘCENIE I PEŁNIENIE ROLI PRZEWODNIKA PO TUTEJSZYCH TERENACHSkwer w Nisku
© VSV83W Stalowej Woli
© VSV83Stalowa Wola wczesnym rankiem
© VSV83Zabytkowy parowóz na stacji Stalowa Wola Rozwadów
© VSV83Dworzec PKP Stalowa Wola Rozwadów
© VSV83Skwer w Modliborzycach
© VSV83Żródełka w Janowie Lubelskim
© VSV83Kościół w Janowie Lubelskim
© VSV83Centrum Janowa Lubelskiego
© VSV83Skansen Leśnej Kolei Wąskotorowej w Janowie Lubelskim
© VSV83Festiwal w Szklarni
© VSV83Lasy Janowskie
© VSV83Pomnik na Porytowym Wzgórzu
© VSV83Kładka
© VSV83W lasach janowskich
© VSV83Zalew w Janowie Lubelskim
© VSV83
- DST 174.92km
- Czas 06:19
- VAVG 27.69km/h
- VMAX 56.90km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 7)-Skok w bok czyli spontanicznie do Mielca
Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 3
Trasa:
Giedlarowa-Leżajsk-Sokołów Małopolski-Kolbuszowa(i po)-Mielec(i po) i powrót w odwrotnej kolejności.
Wczoraj zupełnie spontanicznie wpadł mi do głowy pomysł odwiedzenia rowerem Mielca.Od Leżajska jest stosunkowo niedaleko więc czemu nie.Wyjeżdżam po 6.Do Sokołowa Małopolskiego docieram przez bardzo ładny las stosunkowo szybko bo przed 7.Chwila na łyk wody i w dalszą drogę w stronę Kolbuszowej.Tu droga nieco gorszej jakości więc trzeba zwolnić.Do miasta docieram o 8:15.Na początku zajeżdżam na dworzec PKS/PKP,który jest położony na początku miasta a później na rynek który akurat jest w remoncie i jadę dalej w stronę Mielca gdzie jestem o 9:20.Przy wjeździe do miasta z daleka widzę znak drogowy zakazujący jazdy rowerem po szosie,więc wskakuję sobie na całkiem przyzwoitą bitumiczną ścieżkę.Przyjechałem pozwiedzać a nie się ścigać więc jadę powoli.Im bardziej wjeżdżam w głąb Mielca to takich znaków jest jak grzybów po deszczu,za to ścieżki rowerowe są nawet na osiedlowych uliczkach.Robi to wrażenie,ale bez przesady.Widać,że tutejsze władze dbają o mieszkańców miasta i ich potrzeby.Co mi się rzuca w oczy to to iż Mielec to bardzo czyste miasto.Trzeba się zdrowo natrudzić by znaleźć "symboliczny" papierek po gumie.Dobrze,dobrze,popieram takie działania.Podnosi to prestiż w wizytówce miasta.Jadąc ścieżka rowerową mijam szpital i jestem na dużym dworcu autobusowym,zaś obok jest nieczynna już stacja kolejowa.Wąskim przesmykiem przekraczam tory i jadę na mielecką starówkę,gdzie sobie siadam na ławce i dzwonię do domu.Słońce kolejny dzień nie ma litości i grzeje niesamowicie.W międzyczasie pan naprawia fontannę na rynku i od razu w jej centrum pojawia się kilkoro dzieciaków szukających ochłody prze spiekotą.Podczas przerwy zauważyłem iż Mielec to niezwykle rowerowe miasto.W zasadzie to wszędzie można spotkać było mielczan na rowerach.Na rynku,na ścieżkach,przy szpitalu,ale nie ma się co dziwić,długość infrastruktury rowerowej robi wrażenie w tym mieście.Niezależnie od wieku i płci czasem na ścieżkach było ciasno i nie byli to piesi.Jednego mi szkoda.Mianowicie nie miałem kontaktu telefonicznego z Grzesiem vel DaDasik-iem,czołowym propagatorem Mielca,miasta dla rowerów.No cóż jak nie teraz to innym razem.Z Mielca zwijam się po 11:30.Do Kolbuszowej mam pod wiatr.Tu szybko uzupełniam płyny i jade w stronę Sokołowa Małopolskiego.Na około 4 km przed miastem wyraźnie słabnę.Na rynku kupuję 3 banany i dwie bułki,w międzyczasie dzwoni Mateusz,potem ja dzwonię do domu i tak upływa godzina.Kiedy się odwracam widzę za sobą czarne burzowe chmury zmierzające w moją stronę.Jak zawsze w takich sytuacjach adrenalina skacze i ze zdwojoną prędkością mknę do Leżajska.Na miejscu jestem o 15:20,zdążyłem i choć było pochmurno burza przeszła gdzieś "bokiem".
I tak minął siódmy dzień wypadu,trochę nie związany z Roztoczem ale wyprawa była nakierowana na ten region więc nie zmieniam tytułu.Centrum Sokołowa Małopolskiego
© VSV83Dworzec autobusowy w Sokołowie Małopolskim
© VSV83Droga na Kolbuszową
© VSV83Kolbuszowa w oddali
© VSV83Dworzec PKP Kolbuszowa
© VSV83Kościół w Kolbuszowej
© VSV83Kolbuszowa
© VSV83W Mielcu
© VSV83Mielec,miasto nieprzyjazne szosowcom
© VSV83Mieleckie klimaty
© VSV83Stacja PKP Mielec
© VSV83Starówka mielecka
© VSV83Starówka w Mielcu
© VSV83Rynek w Mielcu
© VSV83
- DST 168.87km
- Czas 06:23
- VAVG 26.45km/h
- VMAX 55.60km/h
- Temperatura 33.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 6)-To tu,to tam...
Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Horyniec Zdrój-Radruż{PL/UA}-Horyniec Zdrój-Lubaczów-Oleszyce-Jarosław(i po)-Przeworsk(i po)-Kańczuga-Łańcut(i po)-Leżajsk(i po)-Giedlarowa
Podczas wczorajszej kolacji gospodyni noclegu podpowiedziała mi,że warto,bym podjechał do Radruża,gdyż jest tam piękna cerkiew.Tak też zrobiłem.Wyjechałem z Horyńca Zdroju o 5:30.Po przejechaniu 3 km byłem już na miejscu.Rzeczywiście cerkiew bardzo ładna,ale zamknięta o tak wczesnej porze.Radruż to już sama granica,więc wolałem się nie kręcić by nie zaliczyć spotkania z pogranicznikami.Porobiłem kilka fotek i wróciłem do Horyńca Zdrój,skąd rozpocząłem dalszą jazdę w stronę Lubaczowa,do którego dotarłem stosunkowo szybko.Tutaj zrobiłem dłuższy postój,gdyż miałem poważny dylemat.Strasznie korciło mnie by pojechać na Kalwarię Pacławską.Jednak rozsądek podpowiedział mi że pchać się z ciężkim plecakiem na 16% podjazdy to czyste szaleństwo.Decyduję się nie zmieniać trasy i jadę na Jarosław.Miasto znam z grubsza,choć rowerem jestem tu pierwszy raz.Mijam całkiem ładny,żelazny most na Sanie i udaję się na starówkę.Podjeżdżam pod piękną cerkiew,Cygańską Górę skąd ładnie widać miasto,rynek,i dworzec autobusowo-kolejowy.Jarosław jest całkiem ładnym miastem.Zabytkowe kamienice w centrum miasta świadczą o tym iż jesteśmy na pięknej ścianie wschodniej.Po takim zwiedzaniu z siodełka krajową 4 jadę w stronę Przeworska.Jako,że to krajówka spory ruch na drodze.W dodatku zjazdy i podjazdy do samego Przeworska,w którym jestem po raz pierwszy.Zjeżdżam z 4 w boczną ulicę i od razu trafiam na dwa dworce kolejowe,Przeworsk Wąski,oraz PKP Przeworsk.Później zapuszczam się w centrum miasta w którym prym wiedzie wszechobecna zieleń.Piękne kwiaty,na skwerku i trawnikach podnoszą walory estetyczne miasta.Widać,że tu ktoś o to dba nie tak jak w naszym Tomaszowie.Tutaj na chwilę staję i dzwonię załatwić sobie nocleg pod Leżajskiem,a to wszystko dzięki Mateuszowi,który siedzi sobie już wygodnie w domu i przesyła mi numery telefonów miejscówek noclegowych z internetu.Z Przeworska jadę na Łańcut ale nieco okrężną trasą,by ominąć ruchliwą 4.Od Kańczugi jadę fantastycznym odcinkiem drogi.Asfalt równiutki,w dodatku same zjazdy i podjazdy,a widoki kapitalne.Z wiatrem w plecy szybko dojeżdżam do Łańcuta,gdzie na ponad 30 siadam na ławce w przepięknym parku.Trwa tu jakiś festiwal muzyki,po drodze widzę ludzi idących z futerałami od skrzypiec,a i zwiedzających nie brakuje,pomimo iż jest to dzień roboczy.Po przewie robię rundę po mieście,zaglądam nieco głębiej do parku i drogą wojewódzka 877 jadę w stronę Leżajska.Jakoś po tak długiej przerwie nie jedzie mi się najlepiej,ale świadomość,ze mam już blisko wykrzesuje ze mnie resztki sił i tak oto dojeżdżam do Leżajska.Miasto także znam z grubsza.Zajeżdżam pod klasztor o.Bernardynów gdzie na moment siadam na ławce,potem na dworzec,i końcu na rynek.Po odwiedzeniu "starych śmieci"jadę do podleżańskiej Giedlarowej gdzie załatwiłem sobie nocleg.Jest godzina 16:40.Czas na kąpiel,trzeba coś zjeść,zobaczyć pogodę i planować trasę na jutrzejszy dzień.Szósty dzień minął...Horyniec-Zdrój,wczesny poranek
© VSV83Cerkiew w Radrużu
© VSV83Przycerkiewny,zabytkowy cmentarz prawosławny w Radrużu
© VSV83W Jarosławiu
© VSV83Most na Sanie w Jarosławiu
© VSV83San w Jarosławiu
© VSV83Cerkiew w Jarosławiu
© VSV83Widok na Jarosław z Góry Cygańskiej
© VSV83Widok na Jarosław z Góry Cygańskiej
© VSV83Ratusz w Jarosławiu
© VSV83Rynek w Jarosławiu
© VSV83Dworzec PKP Jarosław
© VSV83W Przeworsku
© VSV83Przeworsk Wąski
© VSV83Dworzec kolejowy w Przeworsku
© VSV83Centrum Przeworska
© VSV83W drodze do Łańcuta
© VSV83Ładne widoki w drodze do Łańcuta
© VSV83W Łańcucie
© VSV83W łańcuckim parku
© VSV83Powozownia w Łańcucie
© VSV83W łańcuckim parku
© VSV83Rynek w Łańcucie
© VSV83Na łańcuckim rynku
© VSV83Dworzec PKS w Łańcucie
© VSV83Dworzec PKP Łańcut
© VSV83W Leżajsku
© VSV83Kościół bernardynów w Leżajsku
© VSV83Dworzec PKP Leżajsk
© VSV83Centrum Leżajska
© VSV83Rynek w Leżajsku
© VSV83
- DST 167.15km
- Czas 06:57
- VAVG 24.05km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 5)-Powrót na granicę czyli Horyniec-Zdrój
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Zwierzyniec-Biłgoraj(i po)-Tarnogród-Stary Lubliniec-Żuków-Narol-Werchrata-Prusie{PL/UA}-Werchrata-Horyniec Zdrój(i po)
Pomimo wielu próśb i nalegań,namów i chęci nie udaje mi się zatrzymać Mateusza,który decyduje się jechać do domu rowerem.Budzi mnie o 3 a o 4 wyrusza w drogę powrotną.Ja idę trochę jeszcze pospać.Podnoszę się o 5 a z bazy wyruszam po 6.Podjeżdżam jeszcze podać rękę na do widzenia zaprzyjaźnionemu dróżnikowi i kieruję się w stronę Biłgoraja.Od wczorajszego wieczora mam duży problem.Mateusz mnie zostawił a mi poszła taśma w telefonie,w rezultacie na mam jak się z kim skontaktować.W Biłgoraju jestem po 7.Znajduję sklep z telefonami komórkowymi ale czynny dopiero od 9 więc "przymusowy" postój.Zwiedzam miasto dość dokładnie.Sporo czasu zajmuję mi odnalezienie drogi na tamtejszą stację kolejową.Kogo bym nie zapytał wskazuje inną drogę,w rezultacie jeżdżę po Biłgoraju jak głupi.Dopiero pewna młoda,sympatyczna kwiaciarka wskazuje mi właściwą drogę i po 5 minutach jestem na miejscu.Przed 9 jestem w sklepie z komórkami i za jedyne 99 złotych kupuję nowy telefon i mogę już dzwonić.Uff,kłopot z głowy,bo bez łączności na takim wypadzie ani rusz.Tarnogród mijam po 10.To prawdziwe "zagłębie" porzeczek i malin.Po drodze mijam ogromne plantacje,na których w pocie czoła uwijają się ludzie zbierając owoce.W Kowalówce robię fotkę pięknej drewnianej cerkwi i do Narolu mam już bardzo blisko.Droga do Werchraty biegnie przez bardzo ładny,niczym górski,las.Po drodze w Wielkiej Woli spotykam kolejną ładną cerkiew.W Werchracie,pomimo braku przy sobie paszportu,postanawiam zbliżyć się nieco do granicy.Dojeżdżam do końcowych zabudowań wsi Prusie ale kończy się droga więc zawracam.Robię fotkę przy cerkwi i jadę na stację kolejową Werchrata,gdzie swój terminal przeładunkowy ma jakaś firma.Akurat trafiam na mijające się szynobusy z Jarosławia i Zamościa.Następnie dojeżdżam do centrum Werchraty i dość stromym podjazdem rozpoczynam jazdę w stronę Horyńca Zdroju.Po drodze strasznie dokuczają mi komary i jakieś bąki,które lgną do spoconej twarzy.W dodatku roztapiający się asfalt strasznie spowalnia na drodze.W Horyńcu jestem po 15,krótki objazd po uzdrowisku,i na nocleg.Odczuwam zmęczenie,kładę się na moment a budzę się po 90 minutach.Pod wieczór udaję się jeszcze do Domu Zdrojowego skosztować wody z tamtejszej pijalni.W samym Horyńcu trwają kolonie dla dzieci,więc na ulicach tłoczno.Sam Horyniec Zdrój mały ale uroczy.Nie jest tak znanym uzdrowiskiem jak Ciechocinek czy Nałęczów w czym mam swój urok.Piąty dzień wypadu za mną,zasypiam od razu.W Biłgoraju
© VSV83Wjazd do Biłgoraja
© VSV83Kościół w Biłgoraju
© VSV83Cerkiew w Biłgoraju
© VSV83Stacja PKP Biłgoraj
© VSV83Cerkiew w Kowalówce
© VSV83Cerkiew w Wielkiej Woli
© VSV83Kościół w Werchracie
© VSV83Cerkiew w Prusie
© VSV83Pogranicze polsko-ukraińskie
© VSV83Stacja Kolejowa Werchrata
© VSV83SA134-019 uchwycony na stacji Werchrata
© VSV83Ładne widoki w drodze do Horyńca
© VSV83Widok w drodze do Horyńca
© VSV83Linia kolejowa z Hrebennego na Horyniec Zdrój
© VSV83Droga w stronę Horyńca -Zdroju
© VSV83W Horyńcu-Zdrój
© VSV83Stacja PKP Horyniec-Zdrój
© VSV83Stacja PKP Horyniec-Zdrój
© VSV83Kościół w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Zalew w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Ulice Horyńca-Zdroju
© VSV83Urząd Gminy w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Centrum Horyńca-Zdrój
© VSV83Ulica Senatoryjna w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Dom Zdrojowy w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Wodny świat w Horyńcu-Zdrój
© VSV83Centrum rehabilitacji rolników w Horyńcu-Zdrój
© VSV83
- DST 53.96km
- Czas 02:27
- VAVG 22.02km/h
- VMAX 53.80km/h
- Temperatura 35.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 4)-Szozdy
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 2
Trasa:
Zwierzyniec-Tereszpol-Szozdy-Sochy-Zwierzyniec-Sochy-Szozdy-Sochy-Zwierzyniec(i po)
Czwarty dzień wypadu przeznaczony był na regenerację sił.Szczególnie Mateusz odczuwał trudy wyprawy w prawym kolanie.Przez cały dzień próbowałem go namówić by mnie nie zostawiał,gdyż jutro z rana miał wracać do domu rowerem.Wyjechaliśmy na lekka trasę przez Tereszpol do wsi Szozdy.Ten,kto był na LHS-ie wie co to za miejsce.Początkowo ciężko było nam zlokalizować wiadukt nad kanionem,z którego rozpościera się śliczny widok na okolicę i szeroki tor.Prowadzi do niego dość zepsuta droga wzdłuż torów,raz asfalt raz szuter.Na wiadukcie jesteśmy o 9:30.Do 11 nic nie jechało więc strasznie mnie to wszystko wkurzało.Mateusz w międzyczasie zażywał kąpieli słonecznych.O 11:10 postanowiłem,że wracamy na Zwierzyniec uznając,ze musi być podobnie jak to było wczoraj zamknięcie na szerokim torze.W tym przekonaniu utwierdził mnie jeszcze pociąg roboczy uchwycony na stacji Szozdy.Gdyśmy odjechali zaledwie 200 metrów przejechał pociąg od strony Biłgoraja więc strasznie się wkurzyłem,wróciłem na wiadukt i postanowiłem czekać,dopóki coś nie nadjedzie.Mateusz pojechał zaś odpoczywać nad Stawy Echo w Zwierzyńcu.Dopiero o 14:30 z odległości kilku km było słychać,że coś się zbliża.Emocje sięgnęły zenitu,gdy zza zakrętu wyłoniły się dwa sprzęgnięte ST44.Nagrałem sobie nawet krótki filmik,jak Gagariny walczą z podjazdem,a nawet machnąłem maszyniście dłonią by trochę "przymazutował"ale chyba źle mnie zrozumiał i dał "potężne"Rp1 więc wyciągniętym gestem dłoni ślicznie mu podziękowałem.Zobaczyłem na własne oczy potęgę sprzęgniętych ST44,które wciągały skład z 64 wypełnionych po brzegi ukraińskich węglarek pod górę z prędkością 5-10 km/h.Kapitalnym efektem wizualnym jest to,iż lokomotywy walczące z podjazdem w Szozdach dymią niczym komin z fabryki a "wycie" silników na pełnych obrotach ST44 to zupełnie inna bajka.Podjazd w Szozdach to najcięższy jaki widziałem w kraju dla pociągów,zarówno pasażerskich jak i towarowych.Kapitalne miejsce dla kogoś kto interesuję się koleją,chyba nie ma lepszego miejsca by zobaczyć potęgę radzieckich lokomotyw spalinowych.Jednak trzeba się śpieszyć,gdyż w rozmowie z zaprzyjaźnionym dróżnikiem ze Zwierzyńca dowiedziałem się,że w planach jest całkowita elektryfikacja linii a nawet położenie drugiego toru ale są przedsięwzięcia rozłożone w latach.PKP LHS to najbardziej dochodowa spółka kolejowa w Polsce,i widać że pieniądze z niej nie wyparowywują a coś się robi.Po 15 Wróciłem z wiaduktu na szybki obiad i ponownie pojechałem na wiadukt..Złapałem dwa kolejne składy z sprzęgniętymi ST44 i ST40.Porobiłem mnóstwo zdjęć i po 18 podjechałem na drugie "słynne" miejsce w okolicy czyli na mijankę w Zwierzyńcu,ale tu szczęście mi nie dopisało.Pomimo spędzonych 30 minut nic nie jechało a tylko pogryzły mnie komary.Przed 20 wróciłem na nocleg,wykąpałem się zjadłem kolacje i o 21 udałem się na "plotki"do zaprzyjaźnionego dróżnika.Było to nasze pożegnalne spotkanie,gdyż z rana miałem wyjeżdżać dalej.wymieniliśmy się z miłym panem adresami i wzajemnie zaprosiliśmy się do siebie a wizyta dróżnika ze Zwierzyńca wydaje się dużo prawdopodobna,gdyż ma bliskich w Pabianicach.Na nocleg wróciłem o 23:30 i tak minął czwarty dzień wypadu,może nie jakimś długim dystansem,ale tym co zobaczyłem uznaję go za najlepszy dzień na tej wyprawie jak do tej pory.Roztocze,tu mi się podoba...Poranny skład na szerokim torze na czele z dwoma ST40 na stacji Zwierzyniec
© VSV83Poranny IC Hetman z Zamościa do Zielonej Góry na czele z SU45-213 na stacji Zwierzyniec
© VSV83Szozdy,dzisiejszy cel.
© VSV83Przystanek kolejowy Szozdy
© VSV83Pociąg naprawczy LHS-u mknie po szerokim torze
© VSV83Słynny podjazd kolejowy na LHS w Szozdach
© VSV83Słynny podjazd kolejowy na LHS w Szozdach,ujęcie z drugiej strony wiaduktu
© VSV83Pociąg LHS-u na czele z ST44 walczący z podjazdem w Szozdach
© VSV83ST44 PKP LHS walczące z podjazdem w Szozdach
© VSV83Pociąg LHS-u w Szozdach z 64 ukraińskim weglarkami
© VSV83ST40 PKP LHS walczą z podjazdem w Szozdach
© VSV83ST40 PKP LHS walczą z podjazdem w Szozdach
© VSV83Stawy Echo w Zwierzyńcu
© VSV83U bram Roztoczańskiego Parku Krajobrazowego
© VSV83Browar w Zwierzyńcu
© VSV83Pustki na mijance w Zwierzyńcu
© VSV83Urząd miejski w Zwierzyńcu
© VSV83
- DST 240.24km
- Czas 08:59
- VAVG 26.74km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt DEMA VENTTO
- Aktywność Jazda na rowerze
Roztocze 2012-(dzień 3)-Hrubieszów
Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 3
Trasa:
Zwierzyniec-Szczebrzeszyn-Nielisz-Rudnik-Chorupnik-Krasnystaw(i po)-Kraśniczyn-Hrubieszów(i po)-Tomaszów Lubelski(i po)-Józefów-Zwierzyniec
Dziś czekał na nas kolejny mocniejszy akcent na roztoczańskiej wyprawie.Wstajemy o 3 nad ranem.Za oknem tak jakoś nijak.Jakby miało padać i grzmieć.Wahamy się czy jechać ale po śniadaniu na dworze się jakoś przetarło.Wyruszamy o 4:50.Szybko mijamy Szczebrzeszyn i odbijamy w lewo na Nielisz.Po drodze mijamy piękny zalew na Wieprzu.Rankiem pustki na drogach.Mijamy Rudnik i dość stromym zjazdem docieramy do Chorupnika,gdzie odbijamy w prawo na Krasnystaw.Droga straszna,dziurawa i popękana,w sam raz na mtb a nie na szosówkę.W Krasnymstawie jesteśmy po 7.Wjeżdżamy na skwerek by nieco odsapnąć,wysyłamy pocztówki do znajomych a ja jeszcze Multi Multi z nadzieją,ze może coś trafię.Przed samym wyjazdem wpadamy na stację kolejową Krasnystaw Miasto i lecimy na Hrubieszów,cel naszego dzisiejszego wypadu,do którego mamy stąd 60 km.Początkowo jedzie się dobrze po nowo wyremontowanej drodze.Jednak nic nie trwa wiecznie i po paru km jest już zdecydowanie gorzej.W dodatku mijające samochody łapią pobocze i kurzą przy tym okropnie.W Kraśniczynie Mateusz kupuje po butelce Coli i lecimy dalej.Przed 10 na 23 km drogi na Hrubieszów łapie nas burza.Chowamy się pod wiatą przystankową.W oddali grzmi,słychać pioruny,i musi nieźle lać,bo widać łuny deszczu na niebie.Póki co u nas nie pada i Mateusz chce jechać jednak ja wymuszam na nim postój aż się uspokoi.Ruszamy po 40 minutowej przerwie.Z kolejnymi km trasy widać,że przeszła niezła ulewa,gdyż asfalt jest mokry.Do Hrubieszowa docieramy dość mocnym tempem o 11:20.Ładne przygraniczne miasteczko z fajnym skwerkiem,piękną cerkwią wieloma uliczkami jednokierunkowymi sprawia,że jeździmy nieraz kilka razy jedną w poszukiwaniu jakiś fajnych rzeczy w tym mieście.Zajeżdżamy też pod ogromną jednostkę wojskową w Hrubieszowie,a budynki koszarów najdobitniej przypominają,ze jesteśmy przy granicy.Mają po prostu styl,jakiego w centralnej Polsce się nie znajdzie.Pod koniec zwiedzania miasto Mateusz robi zakupy w spożywczym i przed wylotem z miasta wpadamy jeszcze na nieaktywną już stację kolejową w Hrubieszów.Natomiast w oddali widać terminal i posterunek celny na LHS-ie.Po 13 zaczynamy powrót do domu.Po paru km odbijamy w lewo Ja ko,iż sam na Tomaszów Lubelski.Jako iż sam jestem z Tomaszowa,należy odwiedzić ten bratni,Lubelski.Z każdym km jedzie się ciężej.Mateuszowi wyraźnie dokucza kolano.Około 20 km przed samym Tomaszowem Lubelskim zaczynają się konkretne górki.Zjazd,podjazd,zjazd podjazd itd.Na podjazdach siły mi wracają i cisnę nieco mocniej mając nad Mateuszem przewagę 200-400 metrów.O 15:30 siadamy na skwerku w Tomaszowie Lubelskim i rozprawiamy na różne tematy.Mamy ładny widok na piękny ratusz i tutejszą cerkiew.Jakoś ciężko zebrać się po 40 minutowej przerwie,ale udaje się i jedziemy w stronę Józefowa.Przerwa zrobiła swoje i jedziemy bardzo szybko,momentami powyżej 45 km/h goniąc Tir-y.Od Józefowa jedziemy już znaną mi z wczorajszej wycieczki drogą na Zwierzyniec.Jazda pośród lasu sprawia,że jest chłodniej,a tego najbardziej nam teraz potrzeba.O 18:10 jesteśmy na noclegu.725 km przejechane w trzy dni sprawia,ze ciężko mi się jest nawet zebrać aby iść się wykąpać nie mówiąc juz o jedzeniu.Najchętniej bym usnął ale tak nie ma.Myję się,jem i po 21 zasypiam pomimo głośnej muzyki płynącej gdzieś z ulicy,szalejącego motocyklisty i odgłosu przejeżdżających pociągów.Ładne widoki w drodze na Nielisz
© VSV83Zalew na Wieprzu w okolicach Nielisza
© VSV83Ładne widoki przed Krasnystawem
© VSV83W Krasnystawie
© VSV83Centrum Krasnegostawu
© VSV83Fontanna na rynku w Krasnystawie
© VSV83Kościół w Krasnystawie
© VSV83Drzewko na rynku w Krasnystawie
© VSV83Dworzec PKP Krasnystaw Miasto
© VSV83Cerkiew w Bończy
© VSV83W Hrubieszowie
© VSV83Kościół w Hrubieszowie
© VSV83Cerkiew w Hrubieszowie
© VSV83Centrum Hrubieszowa
© VSV83Stacja PKP Hrubieszów
© VSV83Stacja kolejowa w Hrubieszowie
© VSV83Posterunek celny LHS-u w Hrubieszowie w oddali
© VSV83Kościół w Turobinie
© VSV83Boćki w Turobinie
© VSV83Na skwerku w Tomaszowie Lubelskim
© VSV83Cerkiew w Tomaszowie Lubelskim
© VSV83